niedziela, 2 stycznia 2011

Pomarańczowe muffinki (bezglutenowe)


Jako że Nowy Rok trzeba było uczcić czymś niecodziennym na śniadanie a synek zaczął domagać się amerykańskich naleśników z syropem klonowym, który skończył się przy światecznym gotowaniu, musiałam wymyślić coś innego, równie atrakcyjnego. No i żeby zrobić przyjemność nie tylko rodzinie, ale i sobie, postanowiłam przerobić przepis Nigelli na pomarańczowe muffiny śniadaniowe ("Nigella gryzie") na wersję bezglutenową. Tego typu eksperymenty kończą się różnie, ale ten wypadł lepiej niż myślałam w najśmielszych oczekiwaniach - muffiny były leciutkie, ładnie wyrosły a pachniały i smakowały tak rewelacyjnie że niemal chciałam sprawdzać, czy na pewno użyłam mąki bezglutenowej... No i cóż może być bardziej świąteczno-zimowego niż aromat pomarańczy!

Składniki suche:
75g masła (rozpuszczonego i ostudzonego)
250g mąki bezglutenowej (tym razem mąka Schaer Mehl)
1/2 łyżeczki gumy ksantanowej (mogłaby też być guma guar, łatwiej dostepna)
25g mielonych migdałów
1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
2 łyżeczki proszku do pieczenia
(bezglutenowego)
75g cukru
starta skórka z jednej pomarańczy

Składniki mokre:
sok wyciśnięty z pomarańczy (100ml)
100ml mleka + 2 łyżki
2 małe jajka (lub jedno duże)

Nie powiem chyba nic odkrywczego: piekarnik rozgrzewamy do 200 stopni, składniki suche mieszamy razem i dodajemy do nich wymieszane składniki mokre - wszystko mieszamy niezbyt dokładnie, mają zostać grudki. Wlewamy do formy na muffiny (12 sztuk) wyłożonych papierkami i pieczemy 20 minut.

Zgodnie z sugestią autorki oryginału jemy jeszcze ciepłe, z dobrym masłem i dżemem. Muffiny są słodkie, ale nie tak jak ciastka, więc bez obawy można je posmarować lekko kwaskowym dżemem.

Jeśli nie musicie się martwić o gluten, po prostu użyjcie zwykej mąki w tej samej proporcji, darujcie sobie gumę ksantanową i nie wlewajcie dodatkowych 2 łyżek mleka - wtedy przepis żywcem pochodzi z "Nigella gryzie".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz