niedziela, 20 lutego 2011

Chocolate layer cake


Moja koleżanka z poprzedniej pracy kupiła kilka miesięcy temu angielską książeczkę z przepisami na różnego rodzaju ciata i ciasteczka, muffinki i cupcakes (Roger Pizey, Small cakes). Zdjęcia były przecudne i wprost urzekające, tak że pół biura tę książeczkę wertowało (w biurze 90% dziewczyn). Między innymi kolorowe obrazy różnych kremów do cupcakes i zdjęcie kawałka czekoladowego ciasta. I te właśnie strony skopiowałam, ciesząc się, że ksero nie zniszczyło całkowicie efektu :-) I tak sobie te strony leżały czekając na jakąś okazję do wykorzystania. Szukając czegoś ciekawego na Czekoladowy weekend przypomniałam sobie o tych kserówkach i z zaskoczeniem odkryłam, że ciasto czekoladowe przyrządza się nie z mąką tylko z mielonymi orzechami laskowymi (patent znany wśród bezglutenowców). Nie było więc odwołania i to ciasto właśnie zrobiłam w ramach akcji.

Składniki ciasta:
50ml wody
25g gorzkiego kakao
1/2 laski wanilii - wyskrobane ziarenka
115g miękkiego masła
115g drobnego cukru
3 jajka (rozdzielone białka i żółtka)
85g mielonych orzechów laskowych
garść płatków migdałowych (do dekoracji)

Piekarnik nagrzać do 170 stopni. Wodę zagotować i dodać do niej kakao i ziarenka wanilii, wymieszać na gęstą pastę i odstawić do wystygnięcia.
Miękkie masło utrzeć z 1/3 cukru, potem dodawać żółtka po jednym. Kiedy masa jest jednolita, dodać mielone orzechy i pastę kakaową.
Mikserem ubić białka, dodając powoli resztę cukru (autor w tym miejscu zaleca dodanie 1/4 łyżeczki cream of tartar, stabilizatora, którego ja nie miałam, więc obeszłam się bez). Kiedy białka są sztywne, dodać je do kakaowej masy, wymieszać i wlać do podłużnej foremki, wyłożonej papierem do pieczenia (o wymiarach 25x8x8 cm - to nie jest duże ciasto). Piec przez 45 minut, wyjąć i po 10 minutach wyjąć z formy. Zostawić do ostygnięcia.

W międzyczasie uprażyć płatki migdałowe (w oryginale z orzechów laskowych, ale takich nie dostałam) i zrobić ganache, któym przełożymy ciasto.

Składniki ganache
110g czekolady (70% kakao)
125ml śmietany kremówki
40g masła

Czekoladę rozpuścić w kąpieli wodnej, śmietankę doprowadzić do wrzenia i zalać nią rozpuszczoną czekoladę. Wymieszać dokładnie, zdjąć z ognia i dodać masło w małych kawałkach ciągle mieszając. Po chwili masa stanie się gładka, lśniąca i bardziej stała.

Ciasto przekroić wzdłuż na pół, dolna połówkę nasmarować 1/3 ganache, nakryć "górą" i ją też posmarować masą, tak samo jak i boki ciasta. Na koniec posypać wierzch prażonymi płatkami migdałowymi, lekko je przyciskając, żeby się dobrze trzymały. Odstawić w chłodne miejsce, żeby ganache stężało (w tym wypadku akurat dobrze, że zima jeszcze za oknem ;-) ).

czwartek, 17 lutego 2011

Viva l'Italia!


Chcąc poprawić sobie humor po naukowej porażce zabrałam się za wyzwanie innego rodzaju :-) Od kiedy okazało się (a było to ponad rok temu), że czekają mnie uroki życia bez glutenu zapłakiwałam się, że muszę pożegnać się z pyszną domową pizzą, której produkcję opanowałam już naprawdę nieźle... Że zrobienie dobrej pizzy bezglutenowej w ogóle jest możliwe przekonałam się podczas ostatnich wakacji w Wenecji. I tak od czasu do czasu podejmowałam próby przygotowania pizzy na cienkim i chrupkim cieście, jak najbardziej podobnej do tej serwowanej we Włoszech. I niedawno udało mi się osiągnąć taki efekt, na jakim mi zależało. A dzisiaj okazało się, że umiem ten wyczyn powtórzyć!
No więc postanowiłam nie ukrywać dłużej przed światem recepty na zapach i smak Włoch we własnej, bezglutenowej, kuchni :-)

Składniki ciasta (na jedną, dość sporą pizzę):
200 gr mąki Shaer typu B
szczypta soli
150 ml letniej wody
pół opakowania suchych drożdży
pół łyżeczki cukru
łyżka lub dwie oliwy

Mąkę wsypać do miski, dodać sól. Do letniej wody dodać drożdże, cukier i oliwę, wymieszać. Płyn wlać do mąki i wymieszać widelcem (ewentualnie dodać trochę mąki, gdyby ciasto było za luźne). Dość szybko zagnieść ciasto, żeby ładnie się połączyło i uformowało kulkę i odstawić w ciepłe miejsce na godzinę przykryte ściereczką. Takie ciasto nigdy nie wyrosło mi tak bardzo jak zwykłe glutenowe, ale w końcowym efekcie nie ma to na szczęście zbyt dużego znaczenia.
Odstawiając ciasto od razu włączyć piekarnik na całą moc, koniecznie zostawiając w środku blachę do pieczenia. Nauka przejęta od Jamiego Olivera, gwarantuje pizzę niemal jak z włoskiej pizzerii (niestety bez miłego drzewnego aromatu, ale to jest as close as one can get).

Składniki sosu (z takiej ilości wychodzi sos na 2 pizze)
puszka pomidorów (zmiksowanych blenderem)
spory ząbek czosnku
oliwa z oliwek
oregano
bazylia
pieprz, sól, łyżeczka cukru

To najprostszy sos świata, na oliwę dodajemy czosnek przepuszczony przez praskę, wlewamy pomidory, dodajemy przyprawy i zostawiamy na małym ogniu, żeby trochę zgęstniał. Ostatnio dodaję do wszystkich sosów pomidorowych mieszankę suszonych pomidorów, czosnku i bazylii, którą kupiłam na jarmarku światecznym we Wrocławiu na stoisku z ekologicznymi przyprawami, bardzo fajnie podkręca smak dań z pomidorami.

Na wierzch
pół kulki białej mozarelli
listki bazylii
jeden wybrany dodatek: pieczarki, szynka, może być szynka parmeńska położona na już upieczoną pizzę, oliwki etc. co kto woli i lubi
rukola
parmezan

Kiedy ciasto odleży swoje, rozwałkowujemy je cienko na papierze do pieczenia, smarujemy sosem i układamy mozarellę pokrojoną w plasterki, kilka listków bazylii i wybrany dodatek (albo nic, sama margherita jest cudowna sama w sobie), skrapiamy oliwą z oliwek i kładziemy na właśnie wyjętą (czyli gorącą) blachę do pieczenia. Zmieniamy grzanie w piekarniku na tylko od dołu i kładziemy pizzę nisko w piekarniku. Będzie gotowa po 6-8 minutach, najlepiej sprawdzić unosząc, czy spód się zarumienił.
Po wyjęciu z piekarnika posypujemy niedużą ilością startego parmezanu i ewentualnie rukolą.
Trzymam się zasady, żeby nie dodawać więcej niż jednego dodatku (zazwyczaj są to cieniutko pokrojone pieczarki lub dodana już po upieczeniu szynka parmeńska), bo na takim cienkim cieście zbyt dużo dodatków ani nie wygląda ani nie smakuje dobrze.