poniedziałek, 27 grudnia 2010

Na dobry początek i zamiast przystawki

Zbieram się do napisania pierwszego posta już od miesięcy (dosłownie). Wydawało mi się, że powinien to być moment uczczony co najmniej porządnym łykiem szampana i fajerwerkami. Ale może to podejście było nie takie jak trzeba a nie sam moment... W każdym razie święta Bożego Narodzenia to chyba dobry wpis jak na początek ;-)
No a że ma być o jedzeniu, to o jedzeniu będzie. Traktuję ten blog jak swój zbiór przepisów (a z czasem i zdjęć), niejako zamiast pożółkłego zeszytu, w którym notowała zawsze przepisy moja mama. Tym bardziej, że mój jadłospis od roku musi być ustalany na nowo, bezglute-nowo. Może komuś jeszcze w tym wielkim cyberświecie na coś się te zapiski przydadzą...

W moim od niedawna (bo od kilku lat zaledwie) tworzonym domu Boże Narodzenie jest wyraźnie podzielone na dwie części - pierwszą polską z tradycyjną wigilią u rodziców (tutaj kulinarnie wyżywa się moja mama, ja ograniczyłam się do bezglutenowych uszek dla siebie) i drugą brytyjską z obowiązkowym indykiem, sosem żurawinowym i chlebowym no i oczywiście puddingiem. Tutaj już wyżywam się kulinarnie ja, zaczynając już pod koniec listopada przygotowaniem rzeczonego puddingu. I chyba od tego przepisu zacznę mój zbiór, ale to już w kolejnym poście :-)

J.

1 komentarz:

  1. Witaj Jagodo! Mam nadzieję, że blogowe życie Ci się spodoba :)
    Pozdrawiam ciepło i życzę cudownego i smakowitego roku 2011 :)

    Kasia - www.gotowaniecieszy.blox.pl

    OdpowiedzUsuń