wtorek, 28 grudnia 2010

Christmas pudding - bezglutenowy


To było już moje trzecie podejście do tego obowiązkowego brytyjskiego świątecznego deseru, a drugie w wersji bezglutenowej (która tak po prawdzie różni sie od podstawowej tylko użytą mąką i bułką tartą - proporcje zostały te same).
Tradycyjnie przygotowuje sie pudding w ostatnią niedzielę przed rozpoczęciem adwentu, czyli pod koniec listopada. Dużym plusem jest tu fakt, że deser jest właściwie gotowy i po prostu sobie czeka - jedna rzecz do zrobienia mniej w napiętym przedświątecznym tygodniu! Podobno niegdyś robiło się pudding na święta tuż po Nowym Roku.

Bazą puddingu są suszone owoce, przede wszystkim rodzynki, currants oraz suszone śliwki, niektórzy dodają kandyzowaną skórkę pomarańczową lub/i cytrynową, można też dać kandyzowane wisienki lub figi. Dostanie currants w Polsce jest zdaje się niemożliwe. Kilka lat temu przez długie tygodnie próbowałam znaleźć chociażby tłumaczenie tego wyrazu na język polski, ale nie udało mi się. Dopiero, kiedy dostałam paczkę tego specyfiku z Anglii przekonałam się, że jest to pewien rodzaj rodzynek greckich - ciemniejszych od sułtanek (są niemal czarne), dużo od nich mniejszych i o bardziej kwaskowym smaku. Sądzę, że (żeby zachować różnorodność)można bez problemu użyć innego typu rodzynek niż sułtanki, .

Inną rzeczą, według niektórych autorów obowiązkową, jest owczy łój (suet). Również nie do dostania w Polsce, ale znakomicie zastępuje go dobre masło. Nie miałam okazji próbować wersji z łojem, ale sądzę, że pudding na pewno nie traci na użyciu masła, wręcz zyskuje pewną kremowość.

Ponieważ pudding robi się na parze, niezbędny będzie nam spory garnek z pasującą pokrywką i pasująca do garnka metalowa miska o pojemności ok. 1,7l oraz sporo folii aluminiowej. Nie dorobiłam się jeszcze fachowego naczynia do przygotowywania puddingu... Może kiedyś...

Poniższy przepis to trochę zmodyfikowana wersja puddignu Nigelli Lawson z książki "Christmas":

450g suszonych owoców - po 140g rodzynek sułtanek, currants, śliwek i 30g kandyzowanej skórki pomarańczowej.
175ml brandy - zalewamy nią owoce, przykrywamy folią spożywczą i odstawiamy na noc (lub nawet na tydzień)

Kiedy owoce już porządnie nasiąkną, stawiamy garnek na gazie i wlewamy do niego tyle wody, żeby nie dotykała ona dna miski, którą później będziemy wstawiać do garnka. Miskę metalową smarujemy dość porządnie masłem, to samo robimy z kawałkiem folii aluminiowej, która będzie służyła jako szczelna pokrywka miski.
Do innej miski, w której będziemy mieszać wszystkie składniki (dobrze więc, żeby była spora) wsypujemy:
100g mąki bezglutenowej (ja użyłam mieszanki z Marks&Spencer's)
125g bułki tartej (również bezglutenowej, u mnie Bezgluten)
150g masła zimnego i startego na tarce
150g ciemnego cukru muscovado
1 łyżeczka bezglutenowego proszku do pieczenia
1 jabłko szara reneta obrane i starte na tarce
1 łyżeczka cynamonu
1/2 łyżeczki utłuczonych goździków
starta skórka z 1 cytryny
3 jajka
2 łyżki miodu

Wszystko mieszamy, dodajemy owoce z brandy i mieszamy bardzo dokładnie. Masę wkładamy do przygotowanej metalowej miski, ubijając nieco i przykrywamy kółkiem wyciętym z papieru do pieczenia i szczelnie owijamy miskę folią alu natartą z jednej strony masłem. Potem zawijamy jeszcze raz, żeby zamknięcie było jak najbardziej szczelne. Uważając, żeby się nie poparzyć, nakładamy miskę na garnek z gotującą się wodą i przykrywamy pokrywką.
Gotujemy pudding na parze 5 godzin, co mniej więcej godzinę sprawdzając, czy woda się nie wygotowała i uzupełniając ją w razie potrzeby. Potem zostawiamy do ostudzenia i nie zdejmując folii-pokrywki chowamy w lodówce (albo w chłodnej spiżarni) aż do świąt.
W dzień świąt pudding potrzebuje jeszcze 3 godzin gotowania na parze w ten sam sposób.

Podajemy na ciepło z masłem z brandy, które jest ultraproste (również pochodzi "Christmas" Nigelli), trzeba tylko pamiętać o wyjęciu masła z lodówki odpowiednio wcześniej, bo musi być miękkie.

Składniki:
150g miękkiego masła
225g cukru pudru
50g mielonych migdałów

1-4 łyżki (lub więcej, w zależności od naszego smaku) brandy

Miękkie masło utrzeć mikserem, stopniowo dodawać przesiany cukier i mielone migdały i na koniec po łyżce brandy, próbując, kiedy masa nabierze oczekiwanej mocy, smaku i aromatu.
Migdały nie są obowiązkowe, ale zauważyłam, że oprócz walorów smakowych mogą też uratować masę, która przez pośpiech się nieco zważyła ;-)

poniedziałek, 27 grudnia 2010

Na dobry początek i zamiast przystawki

Zbieram się do napisania pierwszego posta już od miesięcy (dosłownie). Wydawało mi się, że powinien to być moment uczczony co najmniej porządnym łykiem szampana i fajerwerkami. Ale może to podejście było nie takie jak trzeba a nie sam moment... W każdym razie święta Bożego Narodzenia to chyba dobry wpis jak na początek ;-)
No a że ma być o jedzeniu, to o jedzeniu będzie. Traktuję ten blog jak swój zbiór przepisów (a z czasem i zdjęć), niejako zamiast pożółkłego zeszytu, w którym notowała zawsze przepisy moja mama. Tym bardziej, że mój jadłospis od roku musi być ustalany na nowo, bezglute-nowo. Może komuś jeszcze w tym wielkim cyberświecie na coś się te zapiski przydadzą...

W moim od niedawna (bo od kilku lat zaledwie) tworzonym domu Boże Narodzenie jest wyraźnie podzielone na dwie części - pierwszą polską z tradycyjną wigilią u rodziców (tutaj kulinarnie wyżywa się moja mama, ja ograniczyłam się do bezglutenowych uszek dla siebie) i drugą brytyjską z obowiązkowym indykiem, sosem żurawinowym i chlebowym no i oczywiście puddingiem. Tutaj już wyżywam się kulinarnie ja, zaczynając już pod koniec listopada przygotowaniem rzeczonego puddingu. I chyba od tego przepisu zacznę mój zbiór, ale to już w kolejnym poście :-)

J.